Mój pies Pulka, trzyletni kundel, ostatnio bardzo przybrał na wadze: z 12 kg jednorazowo do 15 kg. Zauważyłam to na początku lipca tego roku. Być może martwiła się też o moją sesję letnią. Nie wiem dokładnie, ale wyniki były.
Kiedy zorientowałam się, że moja Bullet nie ma już nawet drugiego podbródka, zrozumiałam, że potrzebuje bardziej aktywnego trybu życia. Kiedy ja studiowałam, ona cały dzień spała i jadła, prawie nie chodziła na spacery, nie bawiła się. To oczywiście moja wina: pies potrzebuje dużo czasu na co dzień, a ja go wtedy po prostu nie miałam.
Naprzód ku przygodzie!
To było również wtedy, gdy mój chłopak i ja mieliśmy ochotę na biwakowanie na Krymie, co było dla mnie nowym wyzwaniem. Kemping, bez prysznica? Jak to? Takiego doświadczenia jeszcze nie miałem. Postanowiliśmy zabrać ze sobą mojego psa. Już wcześniej zabierałam Poole do jej południowej ojczyzny, jeździła z nami samochodem i leciała z nami samolotem, doskonale znosząc jedno i drugie. Teraz, ze względu na ograniczony budżet, zdecydowano się na podróż autobusem. Wiedziałem, że prawdopodobnie nie będzie to łatwe, ale bycie okazjonalnym poszukiwaczem przygód może być bardzo satysfakcjonujące.
Przygotowawszy plecaki i psi paszport, wyruszyliśmy w drogę. Trasa nie należała do łatwych. Na początku było to około 30 godzin jazdy autobusem, z przystankami co 4 godziny. Trzeba było pokonać 1700 km do Feodozji. Wtedy, odpoczywajac tam przez kilka dni u naszych znajomych, my powinnismy dojechac do Sevastopol przez drugi autobus, i to jest 7 godzin bardziej na serpentynach. Następnie wzięliśmy kolejny autobus z centralnego dworca autobusowego do Balaclavy, skąd już tylko 30 minut łodzią dotarliśmy na przylądek Aya, gdzie musieliśmy wędrować pod górę z plecakami przez kolejne pół godziny, aby dotrzeć do naszego obozu namiotowego. I oto jesteśmy, długo oczekiwani, wygrzewając się w promieniach słońca i rozwieszając nasze hamaki!
Czy masz swoją własną, niezwykłą i ciekawą historię do opowiedzenia?
Podziel się nim z nami wkrótce, a my go upublicznimy!
Udostępnijopowiadanie
Długo oczekiwana wolność
O dziwo, mój pies - śmiem twierdzić - po prostu bohatersko przetrwał całą tę uciążliwą podróż bez żadnych środków uspokajających! Jak się okazało, uwielbia wyglądać przez okno autobusu, ale nie była zainteresowana pływaniem na łódce. Być może zmęczenie dało o sobie znać: od razu zasnęła.
Myślę, że te dwa tygodnie, które Pulka spędziła na Przylądku Aya, kiedy my tam biwakowaliśmy, były najszczęśliwsze w jej życiu. Bez smyczy, bez kagańców i bez zamkniętych przestrzeni. Witam, całkowita wolność! Uwielbiała chronić nasz obóz przez całą dobę. Często szczekała i biegała po okolicy w poszukiwaniu wiewiórek i innych zwierząt. Czasami długo siedziała przy drzewie, gdy zobaczyła tam wiewiórkę. Bardzo zabawne było obserwowanie jej skupionej miny.
Zawsze byliśmy informowani, gdy do naszego obozu przyjeżdżali nowi znajomi i goście, z którymi szybko znajdowała wspólny język. Często odwiedzały nas dzieci, które wraz z rodzicami również przebywały na wakacjach na Przylądku. Lubiły bawić się z Pulią, biegając z nią po polanie w nadziei, że przyniesie choć jeden patyk. Niestety, ich nadzieje się nie spełniły.
Zawsze jest miejsce na odkrycia
Wtedy też dowiedzieliśmy się, że Bullet potrafi całkiem nieźle pływać. Poszliśmy na plażę w trójkę: ja, mój chłopak i Bullet. Zabawne było to, że kiedy jedno z nas pływało, pies zostawał z drugim na plaży, nie chcąc zamoczyć sobie łap. Ale kiedy oboje chcieliśmy popływać, nie miała innego wyjścia, jak tylko pędzić i płynąć do nas (na wszelki wypadek, gdyby się utopili! Kto by ich wtedy nakarmił?).
Mój pies chodził za mną wszędzie. Pewnego dnia wyruszyliśmy we trójkę na zwiedzanie okolicy. Szlak wyprowadził nas bardzo wysoko od brzegu. Szukaliśmy kempingu znajomych, którzy przed naszym przyjazdem rozbili już obóz na cyplu. Chcieliśmy wrócić przez wiosnę, która była jeszcze wyżej. Powinienem dodać, że zawsze nosiliśmy ze sobą miskę i wodę dla psa.
Nie zostawiaj psa samego... Zarezerwuj opiekunkę/nianię dla psa!
Czytaj więcej
kontaktaplikacja
Nie mogąc znaleźć do niego prostej drogi, wspięliśmy się po dużych skałach. W pewnym momencie wyrósł przed nami ogromny, prosty głaz, na który trudno było się nam wspiąć, a co dopiero psu. Postanowiliśmy, że ja wejdę na nią pierwszy, a potem weźmiemy Bulleta.
Ale kiedy byłem już na szczycie, nagle ona też się wspięła, zupełnie sama! Nie rozumieliśmy, jak to się stało. Bullet, niczym spider-man, złapała pazurami kamień i w mgnieniu oka znalazła się obok mnie.
Życie na łonie natury, na otwartej przestrzeni, gdzie jest wiele zapachów i nie ma żadnych ograniczeń czy praw, jest tym, co uszczęśliwia każdego miejskiego psa. One, wracając do korzeni, przestają być kotami domowymi, które śpią i jedzą całymi dniami. Są szczęśliwe każdego dnia, ponieważ mogą chronić swojego właściciela przed prawdziwymi niebezpieczeństwami, mogą biegać, szukać i polować. Widząc mojego psa tak szczęśliwego, bez legowisk i zabawek, bez smyczy i szelek, zdałam sobie sprawę, że powinnam częściej zabierać go ze sobą, nawet jeśli może się to wydawać zniechęcającym przedsięwzięciem. Radość w oczach mojego psa jest tym, co sprawia, że ja też jestem szczęśliwa.